Ładowanie Wydarzenia

« Wszystkie Wydarzenia

  • To wydarzenie minęło.

Książkowa architektura

29 maja, 2023 - 30 czerwca, 2023

Książkowa architektura

O początkach pisarskiej pasji, roli architektury w codziennym życiu oraz o blaskach i cieniach rodzącej się Gdyni opowiadał podczas majowego spotkania autorskiego w dąbrowskiej bibliotece pisarz Grzegorz Piątek.

Na początku studiów architektonicznych, podobnie jak większość osób zaczynających przygodę z tym kierunkiem, Grzegorz Piątek widział siebie w przyszłości w roli projektanta.

– W trakcie studiów doszedłem jednak do wniosku, że od bycia architektem lepsze jest pisanie o architekturze. Spora w tym zasługa prof. Ewy Kuryłowicz, u której na pierwszym roku przygotowywałem projekt. Na koniec dała mi ocenę dostateczną i stwierdziła, że od samego projektu ciekawszy jest jego opis. Otrzymałem też od niej książkę z dedykacją, w której napisała, żebym lepiej zajął się pisaniem niż projektowaniem. Tą cenną szczerością ośmieliła mnie do pisania – wspomina Grzegorz Piątek.

Jego zdaniem architektura jest specyficzną dziedziną, bo kontakt z nią jest powszechny, w przeciwieństwie np. do literatury, teatru czy malarstwa.

– Urbanistyka i architektura dotyczy wszystkich. Budynki nas otaczają. Każdy może być recenzentem architektury, może oceniać, co działa, a co nie działa. Uwagi użytkowników są cenniejsze niż opinie ekspertów – uważa Piątek.

Każdemu przyda się także więcej wiedzy o tym, co w przeszłości się sprawdziło, jak konkretne obiekty powinny funkcjonować.

– Warto interesować się architekturą, bo dzięki temu można świadomie wymagać, np. od włodarzy miast i spółdzielni mieszkaniowych. Można konkretnie wskazywać, czego oczekujemy – wylicza.

Książki o ludziach i epoce

– Architektura zaczyna się i kończy na ludziach. Bo przecież ktoś zamawiał dany projekt, ludzie go budowali, ludzie są jego użytkownikami i oceniają go. W budynkach zapisany jest kontekst epoki – jej wzorce, mody, idee, pieniądze przeznaczane na realizacje, możliwości techniczne. Dzięki temu architektura staje się szczerym świadkiem epoki, można z niej wiele wyczytać – podsumowuje wymowę swoich prac Grzegorz Piątek.

W jego twórczości zawarty jest także akcent dąbrowski. – W 2018 r. zwiedziłem Pałac Kultury Zagłębia i napisałem o nim felieton do vogue.pl. PKZ nadaje się na ikonę – jak Spodek albo warszawski Pałac Kultury i Nauki, dlatego zdecydowałem się go przybliżyć czytelnikom – wyjaśnia.

Spora część spotkania poświęcona była jego ostatniej książce – „Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920-1939”.

Impulsem do powstania gdyńskiego portu, a wraz z nim miasta, były okoliczności międzynarodowe z lat 20. i 30. XX w. To m.in. strajk górników angielskich, który przełożył się na brak węgla w Skandynawii. W Polsce z kolei wystąpił problem z eksportem węgla do Niemiec i potrzeba transportowania go przez Bałtyk tam, gdzie nie docierał angielski surowiec. Dzięki temu budowa portu ruszyła z kopyta, powodując eksplozję demograficzną i budowlaną.

„Gdynia – dom z pięknym frontem i brzydkim tyłem”

Piątek przypomniał, że gdyński sukces był podszyty dużymi kosztami społecznymi. W międzywojniu Gdynia była bowiem miastem dwóch prędkości. Z jednej strony uporządkowana siatka ulic, harmonia, estetyczne elewacje, moderna. Z drugiej slumsy, bieda, baraki. Bardzo dużo nędzy, a obok dzielnice willowe. Dziś świetna do życia, ale na początku była niewydarzona, chaotyczna. Plusem i wyróżnikiem na owe czasy były nowe kamienice, bez podwórek, studni i ciemnych oficyn. Rosnąca Gdynia działała jak magnes.

– Na początku do pracy potrzebnych było zaledwie kilka tysięcy ludzi z okolicy, ale Gdynia zwabiała. Rosła legenda ziemi obiecanej. Najpierw oddolnie, a potem podsycana propagandą. Z powodu wielkiego kryzysu, coraz trudniej było znaleźć dochodowe zajęcia na emigracji, dlatego szukający zajęcia i zarobku wybierali Gdynię – opowiada.

Narodziny Gdyni naznaczone były błędami. – Państwo kupiło ziemię pod port, ale nie pod miasto. Później kupowało nieruchomości po komercyjnej stawce. Powinno to być nauczką na przyszłość, że przy takiej skali projektu, trzeba zadbać o wszystko – uważa pisarz.

Historia nadmorskiego miasta ma także ciemne, antysemickie karty. – Żydzi postrzegani byli jako konkurencja dla handlu i rzemiosła. Oddolny opór przeciw nim przybrał np. kształt zakazu sprzedaży ziemi niechrześcijanom, który wprowadzili prywatni właściciele. Odgórnie przedstawiano Żydów jako wywrotowców, spiskujących z Niemcami, stanowiących zagrożenie dla polskości. Uniemożliwianie im osiedlania się w Gdyni tłumaczoną koniecznością ochrony pasa granicznego – wspomina.

Fakty i mity

Piątek przypomniał, że pewnym mitem jest biała Gdynia, wynikająca chyba z takiej interpretacji czarno-białych fotografii. Otóż budowle stawiane tam w okresie II RP, oprócz oczywiście białych czy szarych, były przede wszystkim w kolorach pastelowych, kremowych, piaskowych czy seledynowych.

– Chodziło o wyraźne wyróżnienie się od tradycyjnych budynków Pomorza, czy wręcz Prus. Choć w stylu modernistycznym, miała to zarazem pokazywać polski, narodowy charakter – wyjaśnia.

– Gdyński modernizm nie jest stylem zaplanowanym odgórnie. O jego rozpowszechnieniu zdecydowały praktyczne względy, bo proste budynki z gładkimi elewacjami budowało się szybko. W mieście wprowadzono normy urbanistyczne, np. ograniczono wysokość zabudowy do czterech, pięciu pięter, na ludzką skalę. Uporządkowano rytm okien i gzymsów, co daje przyjemny spokój. Jednocześnie nie sprawia to wrażenia zrobionego od linijki, jest zachowana różnorodność – opisuje Grzegorz Piątek.

W Gdyni trzeba zobaczyć jej ikony, co umożliwia np. spacer od dworca do hali targowej, ul. 10 lutego pod „Bankowiec” i siedzibę ZUS, skwerem Kościuszki do morza, a także wejście albo wjazd kolejką na Kamienną Górę.

– Są też miejsca mniej oczywiste. Warto tu wymienić np. kawiarnię „Delicja”, przyrodę, czyli Kępę Redłowską, klif Orłowski i całe Orłowo. Warto lasami dojść do Witomina, Grabówka, przejść przez dzielnicę Działki Leśne. Ciekawe jest Oksywie, gdzie można zobaczyć klif i resztki wsi rybackiej. Ogólnie jest gdzie się włóczyć. Polecam pojechać tam i zboczyć z utartych szlaków – zachęca Piątek.

Miasto idealne nie istnieje?

Kiedy projektowanie i urbanistykę znane się od podszewki, musi pojawić się głębsza refleksja o swego rodzaju architektonicznym ideale i o tym, czy jego osiągnięcie jest realne. Urzeczywistnieniem tego stanu byłoby doskonałe miasto pozbawione wad.

– Miasta idealnego nie da się zbudować, ale trzeba próbować. Musimy stale pytać, czego chcemy i starać się do dążyć do tego – odpowiada Grzegorz Piątek.

W jego ocenie współczesny problem to miasta, które puchną od zewnątrz, zamiast rosnąć w swoich granicach. Architekci i urbaniści powinni zatem zajmować się tym, co zabudowane, a nie wydzierać kolejnych terenów naturze. Należy zatem adaptować i rozbudowywać to, co jest.

Szczegóły

Początek:
29 maja, 2023
Koniec:
30 czerwca, 2023
Skip to content