Miejska Biblioteka Publiczna
w Dąbrowie Górniczej
Bibliotekarze polecają
Dobra książka
Królik Samuraj
Samuraj królik. Królik samuraj. Im więcej razy sobie
to powtarzałam tym bardziej brzmiało to niedorzecznie. Jak można było narysować
komiks o XVII-wiecznej Japonii i głównym bohaterem uczynić królika samuraja?
Widać można było. I to w taki sposób, że zarumieniłam się myśląc ze wstydem, że
chciałam skreślić tę historię tylko dlatego, że patrzyłam na antropomorfizację głównego bohatera zbyt
stereotypowo.
Króliki są tchórzliwe. Jeżeli w jakiś bajkach
dostają ludzkie cechy to tylko po to, żeby chować się za większym, odważnym
zwierzakiem, który ma ich ochronić. Autor, Stan Sakai jest ponad to. Odrzucił
ustalone reguły i stworzył świetnego bohatera – Miyamoto.
Seria “Usagi Yojimbo” rozpoczyna się
tomem “Ronin” i obecnie liczy około 30 odcinków. Jej tytuł znaczy „królik
ochroniarz”. Głównym bohaterem jest ronin, czyli samuraj bez pana. Jego
przygody odkrywamy czytając kolejne, krótkie historie połączone głównym
wątkiem. Miyamoto podróżuje, uczy się, pomaga słabszym i walczy z przeciwnikami,
od kiedy stracił swego pana w bitwie pod Adachigahara.
Kiedy już przeżyjemy pierwszy szok, możemy wtedy
zobaczyć, że mamy przed sobą wyśmienitą opowieść. Jak informuje nas okładka
autor “słynie z wielomiesięcznych,
starannych badań nad historią i kulturą Japonii“. Czytając da
się to odczuć – pokazane rytuały, specjalistyczne słownictwo (oczywiście z
objaśnieniami) oraz pewne zachowania naszych bohaterów są tylko wstępem do
polubienia tego komiksu.
Postaci, które poznajemy to uczłowieczone
zwierzęta, ale jak już napisałam – Stan Sakai unika robienia tego stereotypowo. Królik jest odważny i
honorowy, Nosorożec (który normalnie byłby tępym mięśniakiem) jest cwany i
sprytny. Za każdym razem po nowo poznanym bohaterze spodziewam się czegoś
typowego i zostaję zaskoczona. To według mnie największy atut serii “Usagi
Yojimbo”.
Jak to w komiksach o wojownikach bywa dużą część
akcji zajmują bitwy, potyczki i pojedynki. Zwykle taki temat potraktowany jest
na dwa sposoby: albo nikt nigdy nie umiera, albo serwują nam krwawą jatkę z
flakami i latającymi kończynami. Miyamoto bywa raniony, zabija swoich
przeciwników, czasami ucina nawet komuś głowę, ale rysownik oszczędza
czytelnikowi okropnych widoków i hektolitrów krwi. Może nie jest to
super-realistyczne, ale przynajmniej nie bywa obrzydliwe.
Każdemu kto lubi komiksy, interesuje się
historią Japonii, trenuje sztuki walki czy lubi historie o wojownikach polecam
serię “Usagi Yojimbo”. Każdy znajdzie tam coś co będzie mu pasowało.
